Topię się,
w pojękiwaniach leku
który przecież wyrzuciłam z życia
całkiem celowo.
Zbyt głęboka jest dla mnie
ta łyżka goryczy,
powoli pozbawia mnie wszystkich wnętrzności.
I tak została mi już tylko przepona,
która wbrew mojej woli
Uciska próznię wypełniającą komórki.
Nie potrafie nawet czytać już metafor
tylko personifikacje,
bo przedmioty krzyczą do mnie
głośniej niż ludzie.
Tak własnie spijam
gorycz poranka z filiżanki,
w pozycji embrionalnej
zaciskam pętlę słuchawek
wgryzam się w kłamstwa sałaty.
A gdy otrzymałam policzek od puszki z piwem
Zdałam sobie wkońcu sprawę.
-że tylko ja i ona jestesmy na tym świecie.