Zostałam naciągnięta na kupno piw. Następnie zauważyła mnie sąsiadka i wstrętnie się gapiła. Jak naskarży mamci to mam przesrane, jak jeszcze doda, z kim byłam.
Następnie odbyło się gorączkowe poszukiwanie jakiegoś cichego miejsca, bo rów nigdy nikomu nie odpowiada. Ponieważ niczego się nie dało znaleźć, trzeba było wypić między dwoma rozlatującymi się domami. Ani usiąść ani nic. Rozpacz.
I ten worek na drzewku...