Zmieniłam swoje życie o 180 stopni. Jest odwrócone do góry nogami. Jestem na razie pod wrażeniem tych wszystkich różnic i zmian ale jednocześnie gdzieś w głębi serca tęskniłam za starym (nie za Starym, Nowy jest najwspanialszy i nie zamienię). Dlatego tak bardzo się cieszę, że przyjechałam do Lublina na dłużej niż 3 dni. Pobyłam z rodziną z którą miałam kontakt jedynie telefoniczny, pojeździłam po mieście, które niegdyś było moje ukochane i wróciłam do miejsc które wspominałam z sentymentem. Teraz już wszystko wiem. Wiem, że to była idealna decyzja. Wiem, że nie mogłam wybrać inaczej, że to była jedyna słuszna droga. Gdybym nie wybrała tak jak wybrałam, ciągle tkwiłabym w poczuciu pustki i beznadziejności. Mimo, że nie jest idealnie, mam poczucie, że moje życie jest wreszcie w moich rękach i ode mnie zależy co z nim dalej zrobię. Nie mam poczucia marnowania czasu, nie mam poczucia marnowania moich możliwości, Wiem, że robię wszystko co muszę, żeby w końcu być naprawdę szczęśliwa. Dlatego każdemu polecam zawalczyć o siebie. Jeśli z jakiegoś powodu wahasz się nad czymś, co jest nieznane ale kusi i woła do ciebie, zrób to. Prawdopodobnie wejdziesz na ścieżkę z której ciężko będzie zejść. Nie wszystkie zmiany są dobre, ale czasami trzeba wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody, żeby zobaczyć, że stoi się po pachy w gównie. Dopiero jak widzisz gdzie jesteś, możesz z tego wyjść. Ja wiem, że to brzmi jak klasyczna klisza i jest takich wpisów milion, daleko mi do Chodakowskiej :D ale ja serio wiem co piszę. Wiem o co w tym wszystkim chodzi, bo byłam na samym dnie i się od niego odbiłam. Sama. Teraz jednakże nie muszę wszystkiego sama. Już się muszę polegać tylko na sobie. Wszystko powoli oczywiście, ale mam wrażenie, że kiedy podejmiesz życie, ono samo zaczyna się układać tak jak chcesz. A chcę wszystkiego. Najlepsze dni przede mną. Nie zamierzam zmarnować ani jednego.