leżąc w łóżku
spoglądam na czerwoną galaretkę
spoczywającą w transparentnej misce
przy oknie po lewym mym boku
porównując galaratkę do siebie samego
właściwie poza naszym kolorem zewnętrznym
dostrzegam jedną diametralną różnicę
otóż
tkwi ona w stanie ducha galaretki
a moim stanie cielesnym
czy tam na owdrót
co jedno czyni
w tym przypadku
niech więc będzie
miska spoczywa po prawicy
ona mój kolor skóry przywdziała
ja tę jej czerwień przeźrocza skradłem
różnica dotyka mojej etryczności
a fizys w przypadku galaretki
to naprawdę wychodzi na jedno
meritum bowiem uderza w kwestię prozaiczną
nota bene
galaretka przejawia spokój
naderspokój, powiedziałbym, patrząc na
całkiem zwyczajne skojarzenie galaretki z dygotaniem
ruchem trzęśliwym i drżeniem
natomiast ja, ludzki byt lub po prostu, dalej - ja
w roztrzęsieniu tonę i pękam
i szarpie mną i..
groteska?