Tak przyzwyczaiłam się żyć tylko tobą, tylko tobą
Witać świt i słyszeć jak budzisz się nie ze mną
Tak lekko oddycham przy otwartym oknie
I powtarzam jej tylko jedno:
Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg
Szła boso nie żałując nóg
Serce jego teraz w twoich rękach.
Nie strać go i nie zrań.
Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg
popiołu miłości w rękach, zdzierajac nogi do krwi.
Bicie jego serca teraz w twoich oczach
nie strać go i nie zrań.
I w styczniu, niech uderza szary deszcz w jego okno.
Niech obejmuje nie mnie, ale pamięta mimo wszystko!
I niech zwyczajnie moje imię na głos wypowie...
I niech milczy, że jednak pamięta.
A za oknem spala latarnie przeklęty deszcz.
Mój miły chłopcze ty wybacz mi ten dreszcz.
I niech przez łzy odszepnę ciche ŻEGNAJ!.
Nie zapominaj.
Nie zapominaj.
Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg
Szła boso nie żałując nóg
Serce jego teraz w twoich rękach.
Nie strać go i nie zrań.
Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg
Popiołu miłości w rękach, zdzierając nogi do krwi.
Bicie jego serca teraz w twoich oczach,
Nie strać go i nie zrań
Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg
Szła boso nie żałując nóg
Serce jego teraz w twoich rękach.
Nie strać go i nie zrań.
Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg
Popiołu miłości w rękach, zdzierając nogi do krwi.
Bicie jego serca teraz w twoich oczach
Nie strać go