Chyba wypadałoby podsumować ten 2012r, był to baaardzo śreedni czas dla mnie. styczeń, luty, marzec, to co pamiętam
z tych miesięcy to głównie moje pierwsze wagary, a potem z tygodnia na tydzień każde kolejne, i tak coraz więcej.
ogromną adrenalinę. pierwsze poważne picie alkoholu, pierwszy kac. pierwsza pogadanka z pedagogiem na temat
nieodpowiedniego zachowania. bezustanne kłótnie z moją najlepszą przyjaciółką, które wtedy nie miały dla mnie aż takiego
znaczenia jak zawsze, liczyłą się zabawa. szlajanie się po mieście, klatki i meliny. no i ON, non stop siedział mi w głowie, chłopak też
dopiero wtedy zaczynał swoje pierwsze wybryki, o których napewno rodzice nie powinni wiedzieć. teraz patrząc na to,
porównałam siebie do Niego i to chyba ja pierwsza zaczęłam świrować, to mi pierwszej zaczęło odbijać. no ale nie ważne.
kwiecień, maj, czerwiec - najbardziej przełomowe miesiące w tym roku, sytuacje, słowa, godziny, wszystko to wspominam do dziś.
to wtedy pierwszy raz uciekałam przed psami, wtedy pierwszy raz miałam pogadanke w szkole, wzywanie rodziców. czerwiec był
również miesiącem kiedy pogodziłam się po prawie półrocznej kłótni z moją przyjaciółką. pierwsze i każde kolejne wagary z nim.
smsy od Niego wyrażające troskę o mnie. następnie każdze kolejne i coraz silniejsze kłótnie z rodzicami, telefony od
wychowawcy, nasilające się wagarowanie i picie. coraz większe problemy, i brak akceptacji mojego zachowania nawet
wśród znajomych. pamiętam z tych miesięcy jeszcze moje urodziny, koko euro spoko!:D, co łikeeendowe piwko,
koniec roku, najgorsze świadecto jakie kiedykolwiek trzymałam z ręku, koniec roku na kórym w połowie nie poszłam.
okropny wyjazd rodzinny, na którym ledwo wytrzymałam. to tyle co jestem w stanie sobie przypomnieć jak na tą chwilę.
lipiec, sierpień - wakacje, niewiele ciekawych rzeczy się wydarzyło. jedyne co z nich pamiętam to papierosy, palone paczkami,
dzień w dzień, głowienie się nad zdobyciem kasy na nie, no i meliny, to tyle jeśli chodzi o ten niby miły i wesoły czas.
wrzesień, październik, listopad - powrót do szkoły, myślenie o NIM które z dnia na dzień stawało się coraz silniejsze,
wycieczka do kina 'jesteś bogiem' która również bardzo wiele zmieniła, nagana dyrektora, właściwie zerowy kontakt z rodzicami,
który utrzymuje się aż do dziś, wiadomość o tym że ON ma dziewczynę, i zdanie sobie sprawy z tego jak wielu ludzi się odwróciło,
jak ograniczył się kontakt z 'przyjaciółmi' , jak wiele rzeczy zrobiłam źle, kolejne zawalanie semestru nauki, wszystko dotarło
z podwójną siłą, ten rok zaczął się pięknie jednak wszystko spadło do zera. rok który zmienił mnie o 360 stopni, nie wiem czy to
dobrze czy źle, tak jak pisałam wcześniej nie potrafię tego określić..
mam nadzieję że ten rok 2013 będzie o niebo lepszy, nowa szkoła, nowe otoczenie, nowe znajomośći,
zapewne wiele się wydarzy. jak na tą chwilę chcę życzyć Wam jak i również sobie wytrwałości do realizowania
swoich postanowień noworocznych, szampańskiej zabawy sylwestrowej, i kierowania się w podejmowaniu decyzji
nie tylko uczuciami, jednak także rozumem. życzę Wam nadziei i wielu nowych motywacji, spełnienia marzeń, i
wspaniałych przyjaciół którzy nie zmienią się wraz z datą, tyle <3