Lepimy, wałkujemy, wycinamy, odrywamy, zacieramy, szkliwimy i gładzimy. Czasem wszystko dzieje się samo, a czasem skupiam się tak bardzo, że z herbaty ucieka mi całe ciepło, dopijam ją nad zlewem (ukradkiem trochę się z nim dzielę). Czuję się jak w bezpiecznym kokonie, gdy nagle zaczyna lać jak nigdy. Urwanie chmury kończy moje urwanie głowy, jest środa, czyli zaczynam weekend. Obok mojego kubka stoi kubek Magdy. W domu czekają na mnie ukochane tęczowe róże. Jedynym planem na jutro jest pieczenie maślanej drożdżówki, bo Hanka kocha drożdżówki, a ja kocham ciepło Hanki. Będę jechać do niej przez lasy, ale teraz pod palcami wyrastają mi baśnie. Pachnie deszczem. Te wszystkie zdania pocięte na kawałki będą kiedyś moimi wspomnieniami i umrę nad tym wszystkim z zazdrości. Weekend w środę. Serio, Cierniak, pewnego dnia będzie za czym tęsknić.
Jestem tu. Tak bardzo jestem.