Nie istnieje klamra, która spięłaby ten rok. Na pewno był to rok szans wykorzystanych i zawalonych, bzdur, z których wieszczyłam końce świata i kilometrów czarnej dupy, z której wydostawałam się bez szwanku. Czułam się zaopiekowana jak nigdy i zawiedziona jak nigdy. Na wyciągnięcie ręki miałam marzenie swojego życia, ale i spełnienie największego lęku, jaki sprowadza mnie do parteru. Czas absolutnej magii i totalnej chujozy. 2020 dobiega końca, a ja wciąż jestem pośrodku.
/myślę sobie, że
ta zima kiedyś musi minąć.
zazieleni się,
urośnie kilka drzew.
Niedojedzony chleb
w ustach zdąży się rozpłynąć,
a tego, czego mało
nie będzie wcale mniej/
Nosowska, jak Ty zawsze wiesz wszystko. Wszystko.
Życzę sobie (czy tak można?)
Żebyśmy walczyli z dziadkiem o zdrowie, a nie musieli już o życie.
Żeby Stary Dom Nad Jeziorem był ciepły, piękny i bezpieczny, najbardziej, jak tylko potrafią Domy.
Żebym poukładała sobie we łbie, że słowa to tylko słowa i czasem trzeba odejść od manipulantów, których się kocha, nawet jeżeli to moja własna matka.
Żebym kończyła to, co zaczęłam i żebym zaczęła kończyć to, co kurwa nie wiem jaka jest puenta.
Niech porwie Cię wiatr, Stary Roku. A potem niech wróci i niesie mnie daleko - tam, gdzie zawsze było moje miejsce.
Ale jeszcze jedno, Stary Roku. Nie zapomnę Ci nigdy. Ani jednej łzy.