[część 3 - Chiang Mai]
W Chiang Mai zakochałyśmy się od razu.
Miasto, które było dawniej stolicą Tajlandii, znajduje się na północy kraju, wśród gór, dżungli, jezior i wodospadów, jest idealną bazą wypadową w pobliskie tereny. Główną atrakcją są tu świątynie, których w mieście znajduje się kilkaset, każda zachwycająca i godna poświęcenia choć kilku minut. Jednak największe wrażenie zrobiła na nas Wat Phra Singh.
Długo siedziałyśmy w cieniu drzew i patrzyłyśmy na iskrzącą w słońcu budowlę. Nieopodal kilku Tajów, klęcząc w skupieniu odmawiało modlitwę. Nad nimi kołysały się piękne, barwne lampiony. Co jakiś czas przechodzili mnichowie w swoich wściekle-pomarańczowych habitach.
To było cudowne uczucie siedząc tam i wiedząc, że masz czas. Że nie musisz się nigdzie spieszyć, możesz tam siedzieć i siedzieć, nawet do zachodu słońca, kiedy świątynia przestanie iskrzyć jak wielka pochodnia i pogrąży się w mroku.