photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 LIPCA 2017

Tajlandia

[część 1 - Bangkok]

 

Wstawanie o 4 rano nie należy do najprzyjemniejszych, ale gdy ma się przed sobą ekscytującą podróż do odległego, azjatyckiego kraju to zwlekanie się z łóżka o tak spartańskiej godzinie przestaje być wielkim utrudnieniem.

Prawie 7 godzin w autobusie minęło nam błyskawicznie. W południe byłyśmy we Wiedniu skąd odlatywał samolot do Tajlandii. To był potwornie stresujący dzień, z czego teraz mamy niezły ubaw. Nasze roztargnienie spowodowało, że zamiast do pociągu na lotnisko, wsiadłyśmy do innego, który jechał do Budapesztu... :D Ostatecznie wylądowałyśmy na Węgrzech, czekając gdzieś na odludziu na powrotny pociąg, nerwowo zerkając na duży, lekko już pordzewiały zegar. Na szczęście miałyśmy dość duży zapas czasu i nasze zamartwianie się okazało się zbyteczne. Jeszcze tego samego dnia wsiadłyśmy do samolotu, który leciał do Bangkoku - z przesiadką w Katarze. 

Następnego dnia byłyśmy w Tajlandii! Nasze wyprawy z reguły są spontaniczne, dlatego robiąc pierwsze kroki po tajskiej ziemi, nadal nie wiedziałyśmy właściwie gdzie mamy się udać. Nie miałyśmy zarezerwowanego hotelu, nie znałyśmy miasta... 

Wiedziałyśmy, że jeszcze tego samego wieczoru chcemy odwiedzić najbardziej znaną ulicę Bangkoku - Khao San Road. Studiując mapę miasta, udało nam się znaleźć hostel niedaleko owej ulicy.

 Khao San wieczorami budzi się do życia. Sklepy, restauracje, stoiska z kolorowymi ciuchami, kramiki z jedzeniem, muzyka zalewająca ulice, tłumy ludzi, zakłady Thai massage i Tajowie zachęcący do kupienia czegoś albo wejścia do klubu... To było istne szaleństwo, ale że byłyśmy zmęczone (i tak w ogóle już za stare) to zamiast na imprezę, zdecydowałyśmy się zrelaksować na Thai Foot Massage, a potem grzecznie wróciłyśmy do hostelu. Mimo, że za oknem rozpętała się porządna burza, pioruny i grzmoty momentami budziły grozę - padłyśmy na łóżka i po paru minutach spałyśmy głębokim snem...