Gdy pojawiła się diagnoza wiedziałem co trzeba zrobić.
To był zwykły dzień, tak zwykły jak mogło się wydawać każdemu na świecie.
By ukryć wizytę parę tygodni wcześniej udałem, że odwiedzam rodzinę. Zimna przychodnia w prawie letni dzień dała się we znaki. Mijający mnie ludzie nie mieli za ustach za grosz uśmiechu. I ten zapach... Wolałem Szpital Specjalistyczny dla Dzieci i Dorosłych, tam przynajmniej dawali jeść. Może gdyby nie tamta operacja nie dowiedziałbym się jeszcze dłużej? Zwykłe badanie krwi, drugie za paręnaście dni.
Nos wyleczony, ale wiedziałem że coś się kroi. Szkoda, że lekarze nie mówią tego wprost przy pierwszej okazji.
Teraz jest prościej.
Wyrok zapadł.
To paręnaście miesięcy.
Nie sposób krzywdzić kogokolwiek śmiercią. Po co? Gdy odchodzi były coś gdzieś rusza, ale to nie to samo co odejście bliskiej osoby.
Największy plus? Brak chemii. Mogę mieć swoje włosy do końca. Chciałbym żeby były ładnie uczesane i położone na wierzchu na moich ramionach gdy już będzie po wszystkim.