Zbliża się, powoli. Jeszcze jej nie widzę, ale czuję że po mnie idzie.
Chcę, żeby w końcu przestało.
Budzę się każdego dnia w bólu, który z czasem tylko rośnie.
Nie wiem, dlaczego wciąż się nie poddaje. Dlaczego okłamuje sam siebie, że będzie dobrze. Czasami faktycznie jest, są dni kiedy jestem w stanie nawet się uśmiechnąć, dostrzec coś pięknego w tym całym bagnie które mnie otacza, ale potem wraca ta myśl.
Nienawidze siebie za to, co zrobiłem.
Kiedyś się jej bałem, ale to już za mną.
Teraz czuję spokój, kiedy o niej myślę.
Przyjdź, już tak niewiele zostało.
Możesz wszystko zmienić.