<T. podchodzi do żula, gada z nim, po czym wraca> -sprzedałem mu psa, a on mi nie zapłacił. już rok czekam. -jak to? on kupił od ciebie psa? -normalnie kupił go i zeżarł. <paniczny śmiech>
<do przypadkowego przechodnia> -chcesz szluga? -nie. -no to spier .. <paniczny śmiech>
<kibel w galerii krk przepełniony, kolejka chyba kilometrowa>
-ej idziemy sikać na pole.
<wracają po piętnastu minutach i mówią>
-ale była jazda w windzie
-jak to?
-No bo nie było sie gdzie wisikać, no to D. wyciąga w windzie i zaczyna lać, winda zatrzymuje sie, a tu nie było ścian tylko cała oszklona, ludzie sie gapią, a on leje.
-A ty nie lepszy.
-Ja sobie przynajmniej butów nie osikałem.
-Butów nie, ale masz mokre spodnie.
<paniczny śmiech..>
a bo T. zaczepiał ochroniarza, który <bezradny> nie mógł mu nic zrobić, bo T. niczego ze sklepu nie wyniósł. Potem się zgubił, D. woła go na cały sklep, a jego nie ma. oj.
podsumuowywołując, wypad do galerii z Dawidem i Tomkiem był genialny. Jezus, kogo ja w rodzinie mam.. <olaboga> ;d