chce ,żeby było jak dawniej
tyle zmian
tyle wszystkiego
chaos który staje się normą
Być obojętnym.
Bez duszy i serca.
Obojętnie się budzić i z taką samą wyuzdaną obojętnością zasypiać.
Nosić ja w sercu, jednocześnie serca nie posiadając.
Taka abstrakcja.
Tylko oddychać i trwać.
Już nie szokować.
Po co?
Nie zastanawiać się czy jestem złą czy dobrą osobą .
Zobojętnić się maksymalnie.
Niczym strzęp obłoku, który w końcu zniknie w atmosferze.
Kogo to obchodzi?