Potykam się ostatnio o krawężniki i własne skurwienie
na przystanku w czarnym kapeluszu ..
ściany są za blisko i się duszę z palcem w kontakcie i suszarką w wannie
blednie mi skóra i z sinymi nadgarstkami zgłębiam chore fascynacje od autolizy poprzez algor mortis, gnicie, fermentacje masłową aż po suchy rozkład.
i myślę że rozpada mi się
psychika i nie rozumiem i nie umiem zrozumieć .. powinnam nie odzywać się
zbyt często i nie pytana .. nie jestem ani fajna ani słodka, a igły są ok .. zwłaszcza te z ironią i anyżem gwiazdkowym.
czarny wyszczupla pod warunkiwm że masz 5 kg niedowagi a z tkankami można wszystko teraz i zaraz.
obskurne przystanki fascynują
pedofili i dilerów narkotyków, a dzisiejsze piętnastolatki znaja punkt G "od podszewki"
kofeina jest jakaś inna, a od białych tabletek boli mnie głowa .. dym z ust
przykrywka dla nic-nie mówienia i zardzewiałe struny głosowe
białe plamy przed oczami i perfekcja w byciu nikim ..
mała .. HCl, a poza tym znowu się wszystko jebie, pierdoli i inne brzydkie słowa nie dla grzecznych dziewczynek
tak .. tusz pod skórą orgazmistycznie ..
hemoglobina rozkłada się do sulfhemoglobiny. po śmierci wszyscy będziemy zieloni. nie lubię zielonego.