Mieszkam na kamienicznym poddaszu w środku Poznania. Z piątką studentów i poststudentów: fotograf i fotografka, stażysta lekarz rezydent, informatyczka, muzyko-zmywak . Jesteśmy wszyscy razem bardzo tolerancyjni, politycznie uświadomieni oraz obyci w kulturze (każdy w innej).
Jedna z lokatorek czyni mnie nieszczęśliwym za sprawą muzyki, której słucha przy każdej okazji - w kuchni, łazience, przedpokoju, pokoju - gra i śpiewa jakieś mobilne urządzenie zawsze tam, gdzie przebywa jego właścicielka. Nie mam problemu z głośną muzyką, bardzo ją lubię, ale akurat z tą... Nawet nie wiem, co to za gatunek. Podejrzewam, że gdyby jakiś kosmita zechciał posłuchać "muzyki z planety Ziemia", to puściliby właśnie to. Na you tubie prawdopodobnie ma miliony wyświetleń. Pewnie jest też nie-nowe. Z całą pewnością nie da się tego słuchać.
Wyszedłbym z mieszkania na czas tego koncertu, ale akurat zacina deszcz ze smogiem i jestem odcięty. Nie na taką sobotę czekałem!
Co ciekawe, miałem od poniedziałku zacząć nową pracę, przez agencję pracy, na tzw. umowie śmieciowej. Żadna nowina, zupełnie mi to nie przeszkadzało na obecnym etapie mojej "kariery", ale przyszła ów umowa do podpisania drogą elektroniczą a tam m.in. możliwa kara 300 zł za niestawienie się w pracy bez 5-dniowego ostrzeżenia, możliwe 200 - 2000 zł kary za niesumienne wykonywanie i ewentualne straty oraz (w przypadku zlecenia za granicą) oraz kilka innych "zachęt" tego rodzaju. Dodatkowo płatna premia (wyjątkowo to oni mają płacić pracownikowi) w wysokośći 60 zł brutto za ewentualne zlecenie za granicą i 5 gr za każdy kilometr dojazdu do pracy. Stawka godzinowa taka normalna, nieco ponad minimalną. Hahaha. Łatwo wyliczyć, że bardzo łatwo wpakować się w układ w którym - przy odrobinie pecha - można więcej zapłacić za pracę, niż dostać w wypłacie. Dobre sobie. W miastach powinna być rozlokowana artyleria, która kierowałaby ogień w każdą tego rodzaju agencję pracy tymczasowej.