tak, znów tu jestem.. szaleństwo. to wszystko dlatego, że jest łikend i mam lapka w pokoju, hehehe
na jutro zaplanowałam ważenie. zastanawiam się, czy nie przełożyc tego na inny dzień. bo przecież nawet jeśli na wadze będzie mniej niż te 3 dni temu to na pewno nie dlatego, że ubyło mi centymetrów. nie ma takiej opcji, nie w tak krótkim czasie. więc nie wiem czy jest sens ważenia się jutro, co sądzicie? póki co ważę 50/51kg no dobra, załóżmy, że te 50 według mojej wagi. póki co chcę widziec 48kg ale nie sądzę, by moje ciało wyglądało tak jak chcę kiedy stracę tylko DWA kilogramy, ba! jestem przekonana, że to nie będzie to... szczególnie marzy mi się przerwa między udami, oo tak. i żeby kości biodrowe były bardziej widoczne - czyt. zniknęła mi 'oponka' :D więc co dalej? zalożyc sobie cel 45kg? wydaje mi się mało.. ale.. ale może wtedy będę wyglądac lepiej. nie wiem co robic. na razie chce te czterdzieści osiem ! wiem też, że jak zaczne NORMALNIE jeśc - czyli u mnie bardzo dużo, bo normalnie to pochłaniam taaaaaakie ilości jedzenia - to przytyję od razu, nawet z nadwyżką. to totalnie bez sensu. więc będę się musiała pilnowac, a to u mnie będzie trudne. ;) ale dobra, póki co dopiero zaczęłam, więc byle do tego mojego 48 a potem się zobaczy :) zastanawiam się, czy nie wstawic swojego zdjęcia, ale to dopiero jak ujrzę czwórkę i ósemkę na wadze. co Wy na to? ;)) generalnie to dziękuję za wsparcie.
nie wiem czy przeczytałyście, alee nevermind.
bilans póki co:
śniadanie: parówka, kromka razowego, ketchup - 200kcal
przekąski: wafel ryżowy + dżem - około 60kcal, kilka kopytek<grr>, ciastko z ziarenkami słonecznika (nie wiem ile), sok jabłkowy tarczyn - 135kcal
spalone: 350kcal // pewnie coś jeszcze zjem, więc nie sumuję ale za to ciastko i kopytka to powinnam byc na siebie zła ;)
19:20 - zrobiony edit w bilansie.
ps. śmierdzę chlorem.
ZAWALAM. TAK, WŁAŚNIE ZAWALAM. TOTALNIE. a jutro w szkole robimy mega kaloryczny kopiec kreta, kurwa. oprę się? TAK. WŁASNIE - TAK.