Na grzybkach z Jarkiem piętnastego września w środę.
Krótko mówiąc grzybki można ususzyć i zjeść lub jeżeli się ich nie lubi to nazbierać i opchnąć przestraszonym młodszym kolegom albo pani od angielskiego :D.
A zaczęło się tak :
"W pewne słoneczne popołudnie, kiedy życie w lesie było standardowo nudne. Można by powiedzieć że zaczęło się od głodu, brak cukru we krwi zmusiło nas do wyjścia z internatu. Zachowując się spokojnie opuściliśmy pokój zabraliśmy pusty koszyk i ziomków w potrzebie (w składzie ja Kafel i widoczny na zdjęciu Jarek :P)..."
I tak dalej...
No i znaleźliśmy parę grzybków(dokładnie 10 litrów)
i opchnęliśmy je za 2 batoniki. A grzybków w lesie w telegraficznym skrócie "od zajebania"
Na drugi dzień grzybków było tyle samo w lesie xD a nawet o kilka więcej. Ale tym razem zrobiliśmy interes życia :D A mianowicie 10 litrów grzybków i skrzynkę (też grzybków) opchnęliśmy pani od angielskiego za 3 piwa i karmelki (czyli 10 zł).
Bo to Polska, nie elegancja Francja.