Ona - Niewyróżniająca się z tłumu dziewczyna. Lubiła pomagać innym, słuchać czyichś problemów i starać się w jakiś sposób każdemu pomóc. Nie miała szczęścia w miłości, ani dużego powodzenia. Nie lubiła siebie, bardzo nieśmiała. Nie imprezowała, nie piła, nie paliła. Spokojna romantyczka.
On - Przystojny chłopak. Bardzo lubił imprezować, szalony, spontaniczny. Bardzo zabawny i troskliwy. Zawsze oddany swoim wiernym przyjaciołom. Mógł mieć najpiękniejszą dziewczynę, a jak wybrał?...
Spotkali się przypadkiem. Do teraz pamięta, jak On był ubrany. Ciemne buty, szare spodnie i niebieska bluza. Na głowie kaptur. Nie zwracał uwagi na żadną dziewczynę w szkole. To jak mógł zwrócić uwagę na taką szarą myszkę jak Ona?.. Po czasie znalazła go przypadkowo na fejsie. Zaprosiła i napisała najgłupszy tekst, jaki można sobie tylko wyobrazić. Głupi tekst a zdziałał cuda. Zaczęli często pisać. Nie robiła sobie żadnych nadziei, przecież tylko pisali, nic więcej. Ale przy pisaniu z Nim czuła, jakby znali się parę lat. W szkole zaczęli być na cześć. Czasami zdarzały się pojedyncze uśmiechy, ale nic więcej. On skończył wcześniej szkołę, jak to maturzysta, a pomimo tego, kontakt nadal był. W końcu wyszli na spacer. Do teraz pamięta datę, godzinę i miejsce, gdzie mieli się spotkać. Pamięta jak był ubrany i jak bardzo Ona się tym spacerem stresowała. Myślała, że to tylko jeden spacer, nic więcej. Ale jednak nie..
Pojechali do dużego parku. Non stop rozśmieszał Ją jakimiś tekstami. Jego tekst "Masz może chusteczki do pupci niemowlaka?" do teraz pamięta, a przy wspominaniu tego, wkrada się na Jej twarz cień uśmiechu. Spacerowali, rozmawiali, śmiali się. Pojawiły się nawet delikatne całusy w policzek. Gdy szli już w stronę auta przechodzili koło Alei Róż. Zaczęła Go łaskotać, a On po chwili chwycił ją za rękę. Na Jej zdziwiony wzrok powiedział tylko "Lubię chodzić za rękę". Nic więcej. W sumie Ona nic więcej nie musiała słyszeć, po prostu ścisnęła Jego dłoń. Usiedli jeszcze na ławkę, śmiali się, On mówił jakieś głupie a zarazem śmieszne teksty gdy ktoś przechodził. Wiedziała, że za chwile będzie koniec spaceru więc starała się cieszyć każdą minutą spotkania. Jednak było inaczej. Zadał Jej pytanie: "Umówisz się znowu ze mną?". Dla Niej był to szok.. Odpowiedziała: "zastanowię się", lecz Jej serce krzyczało "TAK!". Przed wejściem do auta pocałował ją delikatnie a zarazem czule w kącik ust. Odwiózł ją. Tam jeszcze dwa razy pocałował ją delikatnie w usta i się pożegnali. Do teraz czuje łomotanie serca na wspomnienie o tym pierwszym i nie ostatnim spacerze. Co było dalej? Pisali codziennie. Zaczęły się słodkie słówka, kolejne miłe spacery, spojrzenia. Coraz bardziej się przy Nim otwierała. Zaczęła więcej mówić o sobie, o swojej przeszłości.. Cieszyła się z każdego dnia spędzonego z Nim, jednak nie wiedziała, że znajomość dopiero się rozkręca. Z uśmiechem wspomina 27 sierpnia. Tego dnia również się z Nim spotkała. Siedzieli za Jego domem na ławce i rozmawiali. Wtedy bardzo się przy Nim otworzyła. Powiedziała Mu pewien problem, z którym musi się zmagać. Bała się Jego reakcji. Ku Jej zdziwieniu odpowiedział tylko"No to będziemy się ukrywać jak Romeo i Julia". Później odwiózł Ją do domu. Rozmawiali jeszcze w samochodzie, a za chwilę Ona musiała się już zbierać. Pożegnali się.. Jednak nie tak jak zawsze. Inaczej. Do teraz pamięta ten delikatny i czuły pocałunek. Potem wyszła z auta. Starała się zachować spokój, ale serce niemal wyleciało Jej z piersi. Z początkiem września przyszła również pierwsza mała sprzeczka o pewną osobę.. Wtedy po raz pierwszy napisał Jej słowa "Jesteś najważniejsza!" i że tylko Ona się dla Niego liczy. I jak Ona - nie mająca nigdy szczęścia do chłopaków - mogła się z Nim nie pogodzić? Pewnego dnia napisał Jej, że w jakiś dzień przyjedzie po Nią pod szkołę, bo chce pogadać. Powiedziała, że musi zaczekać do weekendu. Na jego asku przeczytała pytanie "Jesteś zakochany?", na co On odpowiedział "tak, kocham kogoś" .. Zaczęła się domyślać, że On kogoś pokochał i z Nią chce wszystko zakończyć. Starała się dowiedzieć co On jej chce powiedzieć, jednak na marne. Cały tydzień chodziła jak na szpilkach i wyczekiwała dnia, kiedy się z Nim zobaczy.. Sobota nie przyszła szybko ale w końcu nadeszła. Pamięta, że był to 14 września. Poszła do Niego. Spotkali się przy placu zabaw, poszli na spacer, potem na ławkę za Jego domem.. Pokłócili się. Znowu o tą samą osobę, co parę dni wcześniej. W końcu po kłótni zapadła nieprzyjemna cisza. Wyciągnął w Jej stronę rękę. Po chwili chwyciła ją mocno, a zaraz po tym, przytuliła się do Niego. Z Jego ust wyleciały słowa "Nie chcę się z Tobą kłócić", na co Ona odpowiedziała "Przepraszam". Zaraz po tym On znowu się odezwał. Powiedział "wiesz co chciałem Ci powiedzieć?". Powiedziała krótkie "Co?". On natomiast powiedział "chciałem Ci powiedzieć, że się w Tobie zakochałem". Tego się nie spodziewała. On dopowiedział, że da Jej czas do namysłu. Odpowiedziała Mu czego chce, na co On szeroko się uśmiechnął i mocno Ją przytulił. W końcu mogła uznać, że jest szczęśliwa. Nie chciała dłużej cierpieć. On zapewnił Ją, że nic ani nikt ich nie rozdzieli. Zaufała Mu. Spotykali się co sobotę, każda sobota była przeznaczona tylko dla Nich. Byli szczęśliwi mając siebie obok. Każdy im zazdrościł miłości! Owszem, były kłótnie ale one są w każdym związku i nawet one nie zniszczyły tego, co ich łączy. Przy Nim z czasem była coraz bardziej otwarta, nieśmiałość powoli znikała. On.. Ten, który mógł mieć każdą inną, piękną, mądrą, wybrał Ją.. Na każdym kroku pokazywał Jej jak bardzo Ją kocha. Troszczył się, opiekował, był przy Niej, pocieszał, wiedział o każdym Jej problemie. On był całym Jej światem. Czy skończył z imprezami? Nie. Nie musiał. Ona Mu ufała w 100%. Pomimo plotek ufali sobie wzajemnie. Ona również starała się jak najbardziej pokazywać Mu, że Go kocha. Często się Jej nie udawało, ale starała się, a On to doceniał. Byli w siebie zapatrzeni na amen. Ona często Mu powtarzała, zapewniała Go, że daje jej niewyobrażalnie wielkie szczęście, że bardzo Go kocha i nie chce Nigdy Go stracić. On zapewniał Ją, że odejdzie tylko wtedy, gdy przestanie dawać Jej szczęście. Mówili sobie piękne słowa prosto w oczy, czasami pisali w smsach. Do teraz pamięta Jego wiadomość "W końcu trafiłem na taką dziewczynę, której nie pozwolę odejść". Zaufała Mu do granic możliwości i była pewna, że nic ich nie rozdzieli. Los chciał inaczej.. Rozstali się. Ona cierpiała, płakała, On miał czerwone oczy. Wierzyła, że może wróci. Słyszała od znajomych, że On mówił "Ona musi wrócić, ja nie wiem co zrobię, jak Ona nie wróci"... Miała nadzieję. Czy do siebie wrócili? Nie. Wyszli jeszcze wiele razy porozmawiać, parę razy poszli na spacer. Przyznał, że nadal Ją kocha i ciągnie Go do Niej. Jednak On wiele mówił, a robił coś zupełnie innego.. Po dwóch miesiącach walki zdała sobie sprawię, że nie może już walczyć. Że nie ma o co. Zakończyła walkę. Miała nadzieje, że Ją zatrzyma. Nie zatrzymał..
On ma się dobrze. A Ona? Tęskni za Nim każdym kawałkiem swojego ciała, każdą cząstką duszy, a każdy Jej oddech jest jak błaganie, by wrócił. Ma ogromne wsparcie. Czy chciała to skończyć? Za cholerę nie chciała. Ale wiedziała, że musi. Razem z tą decyzją, zawalił się cały Jej świat. Ale co mogła zrobić? Walczyła, starała się, wiedziała, że będzie inaczej. On był nieugięty. Co noc sprawdza, czy nie dostała jakiegoś smsa od Niego, patrzy w czarne auta mając nadzieje, że to On jedzie do Niej. Co ranek z zaciśniętymi pięściami szepcze, że da sobie radę, a co wieczór przed snem ze łzami w oczach szepcze krótkie "pomocy". Chociaż wie, że nikt tego nie usłyszy. Myślała, że prawdziwa miłość pokona każdą przeszkodę, że Jego słowa "Nigdy nie pozwolę Ci odejść" nie przestaną być ważne. Myliła się. On chce utrzymywać kontakty. Ona wie, że nie może bo Go kocha. Chce, by był szczęśliwy i dlatego zdecydowała się opuścić pole walki, odpuścić i odejść. Chociaż ma nadzieję, że On o Niej nie zapomni. I że dotrzyma stare słowa, dotyczące tego, że nigdy nie przestanie Jej kochać. I mimo tego wszystkiego ma głupią nadzieję, że On zatęskni i zapuka któregoś dnia do Jej drzwi i powie jedno słowo - tęskniłem.
Smutna historia prawda? Usłyszałam o niej niedawno. Siedziała w bluzie, którą On jej podarował. W której Ona go po raz pierwszy w swoim życiu zobaczyła. Gdy skończyła mówić spytałam Ją "Jaka jest dalsza część historii?" .. Ona z lekkim uśmiechem odpowiedziała "On ma się dobrze, cieszy się z życia, a ja? Staram się być silna. Wiem, że nigdy nie zapomnę o człowieku, który pokazał mi prawdziwą miłość i dał mi niewyobrażalnie wielkie szczęście". Miłosna historia, która miała trwać naprawdę bardzo długo, zakończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Przynajmniej On ma się dobrze. Odeszła dla Jego szczęścia. Tak bardzo Go kocha. Cierpi, by On mógł być szczęśliwy. I historia skończona.