są sytuacje których nie można cofnąć, jedyne co to chciałoby się zapomnieć...czy jest w ogóle możliwe zacząć wszystko od nowa? w innym miejscu, z innymi ludźmi. odciąć się od rzeczywistości, która tak bardzo potrafi doskwierać. pewność siebie w tym wypadku nie wystarczy. kiedy popełniło się aż tyle błędów, dało się tyle razy zmanipulować. nigdy nie chciało się być tak postrzeganym, stworzyło się maskę, która miała stanowić ochronę, a zadziałała zupełnie odwrotnie. kiedy inni mają wyjebane, Ty cierpisz na samotność...zaczniemy wszystko od nowa? czy nowe miejsce w tym pomoże? czy potrafisz odciąć się od przeszłości? czy zdołasz odnaleźć siebie? wiesz już kim nie chcesz być, ale nie do końca wiesz kim chcesz...mimo wszystko, jest to jakiś początek. są ludzie, którym zawsze na Tobie zależało. świadomość opuszczenia ich może doskwierać, niektórzy powiedzą egoizm.. ale oni za nas życia nie przeżyją. W dzisiejszych czasach kontakt możliwy jest właściwie z każdego miejsca świata. więc dlaczego chce się je zmieniać na inne.. czy na pewno dla ludzi? Na co liczę? Co może mi pomóc? Czy zmiana otoczenia faktycznie jest taka korzystna? Zmiany są nieuniknione, już to chyba mówiłam. Na pewno wspominałam, że nie należy się bać, zaczynam robić rzeczy o których nigdy nawet nie pomyślałam. Jeden ceniony przeze mnie człowiek powiedział mi jakiś czas temu, żeby zacząć wierzyć w siebie. Uwierzyłam mu, ale wciąż nie jest to takie proste. Mimo to jestem wdzięczna ludziom, którzy w taki sposób są w stanie mnie pchnąć do przodu. Chyba zawsze podświadomie chciałam, byś był dla mnie kimś więcej. Moje chore zasady nie pozwoliły zrobić mi nic w tym kierunku, kiedy był na to czas. Teraz prawdopodobnie jest już za późno. Dlaczego więc mimo wszystko czuję jakąś szansę? Czy żyję złudzeniami? Dlaczego więc chcę uciec tak daleko, wiedząc, że to tylko pogorszy sytuację? Podejrzewam, że nigdy nie poczuję do nikogo tego, co poczułam do Ciebie. Choć ostatnio i to zaczyna wygasać. Gubię gdzieś emocjonalność...czy staję się być chłodna? Z jednej strony mnie to dobija, z drugiej satysfakcjonuje, a może po prostu chce zapomnieć. Czasem sama nie wiem w jakiej rzeczywistości żyje. Czy nadal jestem typem melancholijnej romantyczki, gdzieś tam w środku. Póki co czuję tylko moje stopy na twardym gruncie i słyszę jak marzenia uderzają o rzeczywistość. Nie powiem, że Cię kocham, bo to nie byłaby już prawda. Sama nie wiem co czuję. Co i do kogo. Czy zawsze muszę być w centrum uwagi? Czy ranienie ludzi przychodzi mi z łatwością? Czy bariera wokół mnie stała się już na tyle rozległa, że nie dopuszczę do siebie nikogo? Wiem ile szans tracę, ja po prostu nie potrafię już funkcjonować jak dawniej. Kiedyś wiedziałam kim jestem, dziś budzę się, patrzę w lustro i nie wiem czy to co widzę to prawdziwa ja. Czy na prawdę taka jestem? Czy chcę taka być? Co mam Ci powiedzieć? Czy jesteś jedyną szansą na szczęście? Czy to szansa czy złudzenie? Milion pytań na które nie znam odpowiedzi. Staram się coś udowodnić. Sama nie wiem czy robię to dla siebie, czy żeby pokazać tym wszystkim wokół... Moja własna zawziętość mnie napędza. Nie jestem słaba. Już nigdy nie będę. Obiecałam to sobie tak dawno. Boję się, że w końcu to pęknie. Już nie potrafię płakać, wyrzucać z siebie emocji. Czy jestem takim typem człowieka, czy po prostu faktycznie ich nie mam? Zostawiam Was dziś z milionem pytań, na które sama nie znam odpowiedzi. Pewnie nikt tego nawet nie przeczyta. Nie jestem już nawet nastolatką wyznającą swoje żale. Pora dorosnąć...Czyżby?