sobota.
intensywny poranek.
podgląd na bójke
ostry wstrząs...wszyscy na sali myślą.
postanowienie zmiany.
powrót do domu,
jade autobusemm,
brzuch napęczniały,trawiący i piwo i dragi
oczy nie przyznają się.
totalny bałagan.i w pokoju .i w głowie
uśmiechamm się zadowolona:)później płacze skulona
znowu uśmiech,jeden z tych lepszych.
muzyka na mptre.słodko:*
dźwięk fleszu,parę zdjęć.
mam swój sens!:)to napewno nie zdjęcia
***hah***
wole nie mieć nic,niż mieć coś na niby
***caffe del mar***