Przeraża mnie ludzka bezradność. Często marzymy o czymsc co jest niemożliwe.. Ja obecnie marzę o tym co juz było. Jest to niestety nieosiągalne i takie frustrujące. Czemu ludziom zawsze czegos brakuje do sczęścia? Czasem mniej, czasem wiecej, ale każdemu czegos brak. Tej pani brakuje wolnego czasu, tamtej z kolei pieniędzy, ta ma niegrzeczne dzieci a następna jest samotna. Dlaczego tak trudno dotrzeć do tej pełni szczęścia? Spora częśc społeczeństwa na pytanie czy jest pan/i szczęśliwy/a odpowie "raczej tak" albo "chyba tak" mało kto z pewnoscią siebie powie nam "oczywiscie!" Tak samo mi też czegos do szczęścia brakuje... Chciałabym wrócić do maja i załatwić pare spraw inaczej, chyba mniej egoistycznie. Zraniłam od tego czasu sporo osób w tym również siebie, cholernie sie zmieniajać i teraz staram sie to naprawić, chociaż jest cholernie ciężko. Tak samo bardzo ciężko jest żyć ciągłą nadzieją, a im dłużej to trwa tym zwiększamy swoja nadzieję, bądź ktos ją zwiększa, bawiąc sie naszymi uczuciami. Jak się kogoś kocha jest sie w stanie zrobić dla niego wszystko. Zostaje jeszcze kwestia tego czy druga osoba nas kocha. Jeśli tak, to jest wspaniale. Jeśli nie to albo jest wobec nas fair i mówi nam, ze nic z tego, albo po prostu jest zwykłym chujem i wykorzystuje nasze uczucie dla swojej wygody czy zaspokojenia potrzeb... a kochajaca osoba patrzy na to zupełnie inaczej... z wielką nadzieją i niestety też wielką naiwnością, i zawsze, ale to zawsze będzie czekać.