Jakimś dziwnym trafem naszło mnie żeby tutaj coś napisać. Nie byle co rzecz jasna. Napisać o tym co zawsze tu pisałam ładnych parę lat temu.
Pierwsza jazda po 4 miesięcznej przerwie. Na jazdę miałam Mico, na którym jeździłam 2 raz w życiu.
Pierwsza jazda nie była zbyt udana i nie trafił on na listę moich ulubionych koni. Natomiast druga wypadła trochę lepiej choć początek nie zapowiadał się
dobrze. Mico w boksie mnie zaskoczył swoim negatywnym zachowaniem, kuleniem uszu i straszeniem zębami. Po takiej przerwie chcesz pobyć trochę z tym
koniem, ale w tym wypadku koń nie chciał pobyć ze mną. [...] Po sprawnym osiodłaniu, wsiadłam przed stajnią, w drodzę na hale stwierdził, że się
wszystkiego boi i zrobił mi zwrot na zadzie widząc puszysty ogon kota w krzakach. Nie chciało mi się z nim użerać, więc zsiadłam i na halę wybrałam się
pieszo. Na szczęście na hali był już spokojny i sprawował się nie najgorzej. Chciało mu się. Mico jest koniem, który jak wie, że nie musi to nie będzie robił.
W tym wypadku trzeba trzymać mu na jeździe dyscyplinę i nie odpuszczać. Jeździłyśmy we trójkę. Kłus na drążkach w półsiadzie, później dodane
zagalopowania po drążkach, galop na cavaletkach w obie strony wychodził super. Po takim czasie oczywiście brakowało trochę równowagi
i zgrania w siodle. Nie będę się za to karcić, ale koniec jazdy wypadł dobrze, po uwagach trenerki. Kondycja jest słaba, ale wróci.
Planowo chce już jeździć regularnie do końca czerwca. Później może w jakiejś innej stajni na czas wakacji. Brak stajni odbił się trochę na mnie.