Zawsze byłam sentymentalna i przewrażliwiona.
To fakt, większość, która zna mnie trochę dłużej, doskonale wie, jak wszystko biorę do siebie, jak łatwo mnie zranić przypadkowymi słowami, że płaczę bez powodu i często dramatyzuję. Taki charakter, co można na to poradzić. Przejmowanie się opinią innych ludzi było normalne, dostosowywanie się do ich wymagań opanowane na wysokim poziomie.
I ja, osoba tak bardzo słaba w tej dziedzinie, mająca świadomość, ze żeby mnie zranić wystarczy złośliwy komentarz dodany na fejsbuku czy usłyszany przypadkiem epitet, w pewnym momencie przestałam obchodzić się wszystkim, co ludzie mają do powiedzenia.
Tak naprawdę stało się to niedawno - za sprawą rosnącego we mnie maleństwa.
Jasne, że bałam się reakcji otoczenia. Bo przecież ludzie uwielbiają sensacje, uwielbiają plotkować i opowiadać na Twój temat niesamowite historie. Zdawałam sobie sprawę, że wszyscy będą w szoku (może nie w takim, w jakim byłam ja, ale zawsze). I oczywiście, tym bardziej chciałam zachować to całkowicie dla siebie, dla nas, dla najbliższych a reszty unikać i wymazać ich całkowicie z tej sytuacji.
Dzięki mojemu kochanemu oraz innym, mądrym osobom, które pomogły mi to zrozumieć, zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma czego się bać. Ludzie zawsze mają swoje zdanie, zawsze komentują i zawsze gadają o Tobie bez potrzeby. A patrząc na czarno-białe zdjęcie z usg, na którym widać moje największe szczęście, upewniam się, że naprawdę mnie to nie obchodzi. Że jedyne, co mnie teraz martwi, to to maleństwo, fakt czy będzie zdrowe, czy prawidłowo się rozwija, czy uda nam się wychować je na dobrego człowieka. Naprawdę, jest to moje jedyne zmartwienie.
Poza tym okazało się, że ludzie tacy straszni nie są i mimo tego, że usłyszałam naprawdę wiele przeciekawych teorii na nasz temat, jest dużo osób, które po prostu nas wspierają. I podtrzymują na duchu, miłymi słowami czy swoją radością.
Bo nie oszukujmy się - mimo wszystkich przeciwności, mimo ciężkiej sytuacji, jest to cud i niesamowite przeżycie!
Jak pisałam na wstępie, zawsze byłam sentymentalna i przewrażliwiona. I chociaż teraz nie płaczę już, kiedy ktoś mówi o mnie coś chamskiego, niesamowicie wzrusza mnie i rozczula każdy ruch naszej 16-sto centymetrowej córeczki.
Trochę bez ładu i składu, ale oddaje przynajmniej to, co czuję.