średnio, wraz ze znalezieniem miłości życia człowiek traci dwóch bliskich znajomych.
nie wiem, czy przeczytałam to w bravo, które bywa w naszej łazience od kiedy młodsza siostra skończyła trzynaście lat (a już ma ponad czternaście! jeszcze z rok i bravo zniknie z naszej toalety?), w jakiejś poetyckiej prozie delirycznego Pilcha, czy może przeglądając stosy dziwnych badań na zajęciach ze źródeł danych socjologicznych.
skąd by się to nie wzięło, czuję że moich straciłam, ale nie ubolewam bardzo, bo to godna cena, za to, co dostałam.
zastanawia mnie tylko, jak to się dzieje. choć tu już chyba rola psychologów, by to zbadali (zresztą, pewno już to zrobili, coś ci psycholodzy, których sam jeden UJot produkuje miliardy, muszą robić), może jeszcze kiedyś dotrę do tego, nie aż tak bardzo mnie zastanawia, by szukać, a jakieśtam psycho-socjo-takiepoprostu hipotezy mam.
czytam książkę o nadzwyczajnych chorobach psychicznych. książka napisana przez neurologa, zaprawdę godna polecenia każdemu społecznemu humaniście, który męczył się na lekcjach biologii, szczególnie, kiedy były "o człowieku", o nerwach i układach. o, jak ja tego nie znosiłam!
człowiek, który pomylił swoją żonę z kapeluszem.
stara książka, nawet bardzo, jak na naukową (choć nie do końca naukową), ale wciąż godna polecenia. a wielkość artysty proporcjonalna jest do ilości lat, po których wciąż można powiedzieć "dzieło godne polecenia".
______________________________________________________
Proszę o objęcie leczeniem specjalistycznym.