Szczescie...
taak... wlasnie szczescie
wlasciwie co to jest ?!?!
przez tyle lat walyczlam wlasnie po to zeby byc szczesliwa... az pewnego dnia dorwalam te szczescie... dzien w dzien usmiechnieta , myslalam tylko pozytywnie... nawet jezeli czegos mi w zyciu brakowalo potrafilam sie cieszyc tym co mialam...
rozdawalam te moje szczescie innym bo mialam go w sobie taak duzoo...
dlugo trwal ten okres szczescia w moim zyciu... az za dlugo...
ale w zyciu bym nie pomyslala ze te cudne szczescie skonczy sie w koncu AZ tak tragicznie...
cios PROSTO w serce... nie do wytrzymania...wszystko sie rozpadlo, stalo sie szare...
teraz juz nie daje rady myslec pozytywnie...
ale przynajmniej mam sile zeby udawac... chociaz to mi sie udaje w tej chwili...
narazie nawet niema takiej opcji zeby zaczac odbudowywac to szczescie bo wiem ze nie dam rady bo wiem ze jak sie zciemni jak bede sama wieczorem... ten okropny bol... ten ogromny strach i ten smutek powruca... i ja sobie z nimi nie poradze... poddam sie poraz kolejny...
zaczne plakac i cierpiec az wkoncu po godzinach zasne... ze lzami w oczach i bolem w sercu zasne i kilka godzin poten rozpoczne nowy dzien... nie rozniacy sie od innych dni i znow bede sie bac ciemosci, samotnosci, bolu, strachu i smutku...
co dzien to samo pytanie DLACZEGO ?!?!
zadnej odpowiedzi...
czy moglam cos zmienic ??
napewno tak...
czy to zrobilam ??
nie... i to mi nieda nigdy spokoju...
dlaczego akurat ta osoba ??
na to niema odpowiedzi bo niema takiego prawa zeby akurat tak cudny czlowiek mial tak zle ze postanowil sam odejsc...
mam nadzieje ze kiedys znowu bede mogla zasypiac spokojnie z usmiechem na twarzy...
mam nadzieje ze kiedys znow sie spotkamy w innym swiecie w innym zyciu ale ze jeszcze raz cie zobacze i bede mogla ci wszystko powiedziec co bym chciala...
ale jakos sobie radze... musze...
i tak kolejny dzien minol...
za chwile trzeba odrobic lekcje
spakowac sie do szkoly
wykapac sie i pojsc spac
i jutro znow to samo...
aniuuus BF´s 4-EVER kocham cie wiesz ? :*:*
BYEE <3