A to jestem ja liżąc ścianę z soli.
Byłam daleko, daleko, aż w Krakowie. Było baaaardzo miło, ale nie wiem co mogę jeszcze o tym opowiedzieć. Dnie teraz spędzam z chemią, którą bardzo, bardzo lubię. Powinnam uczyć się teraz fizyki, gdyż jutro jest sprawdzian, ale jakoś nie idzie mi uczenie się. Jednak chemia nie jest fizyką, ech... Ale cóż, dziś były zadania maturalne z elektrochemii, liczę na 80%, ale nie wiem jak to będzie.
Widmo biologii nade mną wisi. Nie chce mi się za to wziąć, mam tyle rzeczy do robienia. W sumie to tyle zapału, bo robić to nie robię nic oryginalnego. Jestem po prostu leniem. A tak marzę o porysowaniu, pograniu, pośpiewaniu, poczytaniu... Lenistwo to jednak ciężka choroba. Ląduję zazwyczaj przy telewizorze, oglądając głupie bajki dla dzieci. A czeka chociażby biologia. Czas się wziąć!
Tak postanawiam - jutro zaczynam uczyć się komórki!
Ciekawe, czy mam dość silnej woli....
Obawiam się że nie.