Widok z Koziego Wierchu na Dolinę Pięciu Stawów <3. Po lewej szlak przez Świstówkę, którym szliśmy wcześniej w ten sam dzień.
Jakość podwójnie telefonowa.
Przez tydzień nie miałam internetu i bylam skazana na telefonowy marny pakiet (który się w tym miesiącu już skończył, eh).
Kolejne dni przybliżają mnie do Krakowa, załatwiania, jeżdżenia. Zaczynam się bać, już tak na poważnie. Za 3 dni rozstrzygnie się mój los. Ogarnia mnie panika. Poza tym ostatnimi czasy byłam chora, to znaczy mocno przeziębiona. Podejrzewam, że to taki pierwszy jesienny wirusik, bo paru znajomych ma/miało to samo. Pogoda super, aż się prosi, żeby jechać nad wodę, żeby się grzać na piasku, nawet bez wchodzenia do wody, bo taka okazja w tym roku już się nie powtórzy. Ale nie ma komu jeździć autem :D.
Muszę sobie kupić nowy notes (ładny, duży i pojemny).
Na dziś tyle.
The sun is shining off his face again.
Another day to reflect.
I hope you understand.