Wiedźma wieszczka wykrzykuje liryczną balladę o małym chłopcu i kobiecie w języku martwym niezrozumiałym obcym, słuchana li jedynie przez stare koty i kruki, kamieniowana przez taką kolej rzeczy i odradzająca się ciągle w tych samych łachmanach piór i ziół.
A ja bym chciał wiedzieć co dalej. Co ona w jego pokruszonych oczach z niebieskiego szkła zobaczyła? Panienko! On już po kolana w purpurowych trawach ginie w ciepłej toni czarnych łez, ta woda otula miliardami szczypiących palców, tnie każdą falą aż na tafli wykwitnie czerwienią łąka. Zgubiłaś, panienko, swoją lalkę, kiedy po niego przylecisz na skrzydłach w białej tafty? On woła ostatnimi łzami różanego olejku, panienko. Czy ktoś słyszy?