Tak. I dzisiaj , właściwie skończyły się wakacje. Hmm& zastanawiam się nad całością. Jeszcze nie pogodziłam się z myślą że to koniec.
Koniec wstawania o 13:00. ^
Koniec nocy spędzanych w samochodzie, usilnie starając się nie zasnąć.
Koniec nałogowego picia RedBulli.
Koniec śniadań w McDonald's.
Koniec nocnym posiłków na Orlenie [ pyszna czarna kawa + hot dog. ] .
Koniec zwiedzania.
Koniec poznawania nowych ludzi.
Koniec wakacji.
Ale nie przejmuję się. Spędziłam je miło. Zobaczyłam kawałek Niemiec, nasze polskie góry, byłam nad morzem. Mam maaaaaaaaase zdjęć. I to mnie bardzo cieszy. Wczoraj chyba było, dopełnienie tych wakacji. Ale teraz, wracamy do normalnego życia. Do codzienności, która będzie trwała przez całe 10 miesięcy. Nie przeraża mnie to. W sumie to nawet napełnia nadzieją na to, że będzie lepiej. Lepiej niż jest. Chociaż wcale nie jest źle.
Mam różowy piórnik z atomówkami.
Słonecznik stojący na biurku, uśmiecha się do mnie z wazonu.
Mam czarnego kota na ścianie.
Nade mną nadal wiszą balony z urodzin.
Znalazłam sobie ulubione imię. xD Marcinkuuuuu . ;** [ o.O ]
Nauczyłam się nie ufać ludziom.
Jest dobrze.
;*