Zdjęcie z gówniarzem, kolejne. Jezu stęskniłam sie za nim, nie powiem, że nie. Wrócił z wyjazdu w piątek i nie miał głosu, ciekawe co tam robił, no ale oki.
Dziś w nocy byliśmy sami w domu, zamówiliśmy sobie pizze, znaczy on zamówił, ja płaciłam, norma. Obejrzeliśmy sobie 2-3 filmy, właściwie to on pod koniec drugiego usnął, a ja jakoś na początku trzeciego.
Kurwa, drugi raz piszę tą notkę , bo przy pierwszej laptop mi sie zjebał, już mam dość tego, bo miałam chęci na pisanie, był całkiem długi tekst, no ale co tam , usuńmy wszystko, bo technologia tak chce, gówniana technologia.
Teraz mało pamiętam co napisałam, ugh. Jak sie znowu wyłączy to pierdole, nie piszę więcej.
Od czego teraz zacząć, możę od wczorajszego wyjazdu do Warszawy.
Nie było tak źle, zależy jak na to patrzymy.
Droga w pociągu rano oki.
Najbardziej pamiętam to, że jadłam coś z Sandrą, to że Natalia ,,podrywała" Sarę i że chciałyśmy iść z Sandrą spać, ale bałyśmy się, że obudzimy się z wąsami.
Jakoś jak wyjechałyśmy z Łodzi to stwierdziłam, że wyjmę sobie słuchawki i posłucham muzyki. Tak więc zrobiłam to. Chyba największy błąd, zaczęłam słuchać muzyki, potem zaczęły sie dobijające kawałki i tak doszło do tego, że zrył mi sie humor. Siedziałam przy samym oknie więc śmiało mogłam rozmyślać.
Jakoś po czasie Sandra zorientowała się, że nie mam humoru , po czym ? Nie wiem, może po tym , że nic nie mówiłam. Szturchnęła mnie , żeby mi coś powiedzieć, więc wyjęłam słuchawkę. Największy błąd jaki zrobiłam? Spojrzałam na nią, bo usłyszałam, że mam łzy w oczach.. Po czym powiedziała, że mam sie nie dołować i zaczęła sie ze mną wygłupiać, tak doszło do tego , że walnęłam głową w ściane/okno, nie wiem co to było, wiem, że sie śmiały, supi , głowa mnie bolała z godzine, ale hahaha tak, to jednak było śmieszne.Uświadomiłam sobie, że mam łzy w oczach dopiero, gdy Sandra mnie przytuliła, bo ta jedna poleciała.. to przetarłam oczy, schowałam słuchawki i jedziemy dalej.
Nakręciłyśmy sie z Sandrą na odpały, czym sie skończyło? 3 h siedzenia na dworcu, hahaha byłyśmy chyba w każdej kasie. Mini pizza w galerii na dwie osoby, no i denerwujący ludzie.
Jedyny przypał stamtąd?
To jak zacięłam drzwi obrotowe na dworcu, nie wiem jak to zrobiłam, ale udało mi się zaciąć je tak, że potem nie chodziły wcale przez pewien czas.
Łodzianie potrafią : )
Po czasie znudziło mi sie siedzenie tam, w sumie jedyny fajny moment to rozmowa z tymi dziewczynami w parku, a tak właściwie z tą jedną.
,, Jesteście z Łodzi ? " ,, No tak, za to Warszawy wcale nie znamy, ja może troche ogarniam, ale tyle co nic " ,, hahahaha to jak przyjedziemy do Łodzi to nas oprowadzicie " , spoko, nie będę sie upierać.
Potem jakoś tak na spontana wróciłyśmy na dworzec , na pociąg do Łodzi, zdążyłyśmy 9 minut przed odjazdem, Łodzianie potrafią x2 .
Szczerze mówiąc tak jak nienawidzę Łodzi, to wczoraj ją doceniłam.
Ludzie są tu fałszywi, zakłamani i są jebanymi egoistami, ale w Warszawie są jeszcze gorsi.
Tak więc nie narzekam już aż tak, co nie zmienia faktu, że chce lecieć do Dziadka i już tam zostać.
Jezu tęsknie za nim, 10 tysięcy kilometrów, widujemy sie raz na 3 lata, chce go mieć na codzień, chcę uciec stąd, chce po prostu zapomnieć.
Po powrocie z Warszawy, ok 18.30 podbiłam do manu, tam humor mi zanikł w 100 %, bolące nogi, duży natłok myśli na różne tematy, zmęczenie, monotonność dały po sobie odczuć, bardzo.
Tam zaczęło sie na szklankach w oczach , po wyjściu skończyło sie łzami w drodze do domu.
Nienawidzę okazywać uczuć, nienawidzę.
Sandra mi poprawiła troche humor, Natalia też sie starała, no i M-Jay, dzięki za rozmowę.
Na dziś raczej nie mam planów, musze posprzątać w pokoju, no i w końcu zrobić projekt z WOSu , mam 3 dni żeby go oddać, bo nie zdam, super, tego mi trzeba, po prostu to mi jest teraz kurwa potrzebne, żeby nie zdać.
Tak więc powtarzamy klase :)
A sie cieszyłam, że pójdę do następnej szkoły, bez tych ludzi, dupa, coś mi nie pykło. Mam nauczkę przynajmniej.
Tak sobie myślę, że jak chociaż zacznę ten projekt i w części go zrobię to pójdę pojeździć na desce, poprzypominam sobie co i jak .
Ewentualnie pójdę potańczyć, w końcu zostało mi tylko 9 dni, a to niewiele. W sumie tyle co tydzień.
Nawet nie.
Jak ten czas szybko leci, dopiero co były 4 miesiące, a tu już ledwo ponad tydzień, to za szybko leci..
W piątek idę do psychiatry i psychologa, liczę na to, że choć trochę sie im wygadam, że jakoś podniosą mnie na duchu, wskażą mi jakąś drogę do działania, albo zapalą jakieś światełko w tunelu, które pokieruje mnie w dobrą stronę.
Ciągnie mnie.. zajebiście mnie ciągnie do samookaleczania, ale nie moge.. Po pierwsze w szpitalu by zauważyli, że są to świeże rany i po operacji wylądowałabym na oddziale psychiatrycznym, znowu. Po drugie obiecałam komuś. Po trzecie staram sie o lepsze jutro, nie mogę dać satysfakcji tym, którzy chcieli mojego upadku.
Zastanawia mnie ta cała operacja, ile będę leżeć w szpitalu, jak wielki ból to będzie, jak zniosę fakt, że jeżdże na wózku przez pierwsze dni, jak wstane z łóżka, jak usiąde, wszystko.. po prostu każdy najdrobniejszy szczegół mnie zastanawia. Boję się, że będą komplikacje, oby nie, proszę.. Mam wielką nadzieje, że to będzie jedyna rzecz, która sie uda, chociaż to.
Zobaczymy jak to będzie.
Najbardziej chcę teraz sie skupić na sobie, nie na osobie trzeciej, nieważne czy ta osoba jest dla mnie ważna czy też nie , po prostu chce sie skupić na sobie, będę egoistką i poświęce czas swojej osobie.
O co mi chodzi pisząc ,,poświęce czas swojej osobie" , otóż chodzi głównie o to abym sie wyciszyła przez najbliższe dni, pomyślała troche o własnych potrzebach, o tym co chcę zmienić, a co chcę aby zostało.
Na pewno mam zamiar poprawić relacje z mamą, bo msuze z nią złapać choć troche lepszy kontakt, to dobrze zrobi i mnie , i jej.
Na pewno chcę poprawić relacje z bliskimi osobami takimi jak Sandra, myślę, że mi sie to uda.
Musze skupić sie na operacji, na tym żeby przejść jakoś przez te kilka tygodni szpitala, przez to abym wstała szybko z łóżka i żeby wszystko poszło na niej jak najlepiej. Nie ukrywam tego, że kurewsko sie boję i myślę o tym każdego dnia po wstaniu z łóżka, ale mam w sobie taką cichą nadzieje, że wszystko obejdzie sie bez komplikacji i że sobie dam radę.
No i została jeszcze jedna rzecz. Mianowicie mam zamiar zrobić porządek ze swoimi uczuciami, emocjami i mniej więcej tymi sprawami.
Chcę się trochę wyciszyć, podchodzić dużo łagodniej do pewnych rzeczy. Mam amiar zapomnieć o paru osobach, a przynajmniej wyciszyć pewne negatywne bądź w pewien sposób pozytywne, ale szkodliwe dla mnie lub kogoś emocje.
Musze po prostu zrobić sobie takie przemeblowanie w głowie , które pokaże mi co powinnam zrobić, a co nie .
Zdecydowanie zacznę kierować sie rozumem, a nie sercem, dlatego że ono zawsze wyprowadza mnie w pole.
Mam nadzieje , że mi sie to uda nie wykańczając tym samej siebie.
Nie ukrywam, nie mam żadnej motywacji na ten moment, ale chce tego.
Potrzebuje zmian w życiu, dużych zmian.