Gdybym tylko potrafiła, sporządzałabym swoją mieszaninę niejednorodną myśli w kolbie kulistej zamiast głowy, z której to składniki lubią się ulatniać, a całą historię zapisała w nieco trwalszej formie, na taśnie, na nagraniu. Do otwarzania w każdym dowolnym momencie dnia, kiedy akurat wiaterek zawieje prosto z pola, niosąc ze sobą czerwono-granatowe bukiety przeplecione rumiankami, albo namaluje jakiś wielkomiejski krajobraz, przewróci parę kartek wstecz w retrospektywnym dzienniku-albumie. Lubię wracać do domu jedynie w połowie, zostawiwszy pewną część składową i gubiąc ułamki jeszcze po drodze - powstaje nowa trasa, zupełnie bez problemu, pomyśleć, że polskim autostradom potrzeba tyle czasu, pieniędzy i ludzi. Nazwy jeszcze nie nadano, budowa w toku, kierunek - no właśnie, dokąd to?