wróciłam z długo oczekiwanej wymiany - tydzień minął mi jak miesiąc.
miesiąc, w którym nie ma czasu ani miejsca na problemy, szkołę, łzy i smutek.
codziennie coś nowego, coś innego, coś, czego dotąd nie znałam:
nieziemska kolonia, katedra, muzeum beethovena, niemiecka młodzież, fantasialand, a wszędzie zieleń i słońce.
(pomijam to,że czasem padało i było zimno, to przecież bez znaczenia.)
z drugiej strony cieszę się,że wróciłam. zapomniałam już, jak to jest być w domu,
przed swoim telewizorem, w swoim ukochanym łóżku.
i jak to jest mieć problemy, które teraz wydają mi się nadzwyczajnie banalne i łatwe do rozwiązania.
nie mam raczej na co narzekać, jutro znowu wyjeżdżam, a po powrocie w niedzielę czeka mnie juz tylko tydzień to trzeciego roku w szczecinie na sofft! potem juz tylko wakacje, open'er, i..
wciąż nie mam najmniejszego pojęcia, jak Ci to wszystko powiedzieć
a czas mnie goni, minuty mijają, przypominając o okazji, którą tak strasznie chcę wykorzystać.