Zawsze mam problem z nazwaniem notatki. Jakby to był najważniejszy element w całym poście. W sumie jest, ale czy to tak naprawdę istotne? Czy nie lepiej wstawić datę, albo też zostawić puste?
Nuda mnie zabija. Praca obroniona, podanie na dalszy ciąg studiów przyjęty, nic tylko się cieszyć. Ale w sumie przez ten ostatni stres żyłam z moją siostrą adrenaliną, że po opadnięciu emocji czegoś mi brakuje. Może to uzależnienie, a może fakt, że usiedzieć na dupie to ja długo nie potrafię. No z całym szacunkiem, ale nie potrafię.
Ostatnio kupiłam 4 cienie do powiek z Pierre Rene (Jak zwał tak zwał, odmianę wolę pozostawić na inną okazję), oraz podkład z Bourjois. Cienie musże powiedzieć, że są fantastyczne. Perłowe, o intensywnym kolorze ( zieleń, fiolet, niebieski oraz seledynowy?). Przyjemnie się aplikuje i bardzo dobrze miesza z innymi kolorami z firmy. Co do podkładu: baaardzo dobrze matuje, ale to chyba jedyna zaleta tego podkładu, bo cena pięćdziesięciu paru złoty pozostawia jednak trochę do życzenia. Choćby wyrzymałość. Więc tak czy siak zrobimy big bang back do Revlon.
W sumie do tego mogłabym dołożyć lakier do paznokci z Essence z serii Vintage District. Kolor Portobello Road (zawsze, ale o zawsze w duchu śmieję się z nazw co poniektórych produktów). Muszę powiedzieć, że jak dla mnie (osoby której paznokcie stanowią osobny żywot, niezwiązany z głownym ośrodkiem życia), lakier trzyma się dość dobrze. A przede wszystkim szybko wysycha.
Chyba pierwszy raz od kilku lat tak się rozpisałam.
Dobranoc, pchły na noc.