Lubię udawać. Rankiem, gdy pierwszym palcem słońce dotknie podłogi, a ptasi hymn o miłości zacznie wypełniać świeżą przestrzeń, powoli przeciągam się, niczym kot wyginam się, prostuję i jeszcze raz wyginam, wszystko teatralnie, wszystko tak, bym poczuła się już w pierwszej chwili, po przebudzeniu, jakby te motyle, które nie tylko w mym brzuchu, lecz gnieżdżące się w każdym zakamarku mego bycia, uniósły mnie ponad ziemię, bym mogła dotknąć nieba kolejny raz dzięki samej sobie. Bo to ja tworzę moją rzeczywistość.