Żyje mi się z przewagą uśmiechu (:
Nie dlatego, że przeskoczyła w kalendarzu jakaś konkretna cyferka, codziennie jakieś przeskakują. Czasem może dlatego, że przeskakując zwiastują coś nowego, a czasem dlatego, że zostawiają w tyle coś starego. A może w ogóle po prostu dlatego, że przeskakują!
Tylko mam wrażenie, że dziwnie idzie ten mój prywatny kalendarz. Szukając weny spojrzałem na poprzedni wpis i okazało się, że w trochę ponad miesiąc z paskudnego listopada zrobiła się wiosna :p I nie chodzi o ten śnieg, co go nie ma za oknem, prędzej o ten lód, którego nie ma... za drugim oknem :D
Niechby i wam się działo dużo wiosny (:
W każdej cyferce, nie tylko tej nowej.
A jak przyjdzie czasem ten paskudny listopad, to tylko po to, żeby potem wiosna wyglądała jeszcze bardziej zielono ^^