W drodze na szczyt po zaszczyt rzadko mam czas by być niepoważnym
nie znam kroków lecz mam poczucie rytmu
stary świat już odszedł, pozostawił tylko, chemiczny posmak
Pisałem do nich listy w nich jak ugasić pościel
byłem naprawdę szybszy od tych co w sztandarowym poczcie
nie mają prawie tętna a do szybkich mówią ojcze.
Fakt, dużo się zmieniło odkąd, przestałem biec, tak ostro pod prąd
choć mój kalendarz tej prawdzie w oczy kłamie
kto?, kogo?, za co?, jak dawno?, i kto bardziej?
znam odpowiedzi lecz słowa stają w gardle.
Mówili, że jestem taki sam jak oni, niczym się nie różnie a biały jest nasz konik
każdy mój ideał stawał się prochem dla jednych kawą dla mnie życia Bogiem
jednak cały czas analizowałem w głąb siebie uciekałem
cały czas siebie szukałem, prawdziwych ideałów wypatrywałem
żałować mam czy śmiać się, że nie stałem się taki sam jak oni?
Kolejnych skreślam z listy tych z którymi dzieliłem
lojalność, zdrowie, życie i ideały
pamiętaj, nikt nie jest wart więcej niż Ty sam
Co w sobie mam dla siebie, tego nigdy nie ujawnię
dla słów niewypowiedzianych czekam na lepszą okazje
tych wypowiedzianych już nie cofnę
Byli odważni, mądrzy stali się głupi
czas chciał to sprzedać ale ich wykupił
Nigdy już nie będzie nas tam
gdzie nas zastał, nasz świat
pamiętam tamtych wielu zabawnych jak szli, tacy bliscy mi
poszli dalej, podeptali ideały
Próbowałem spokojnie to przemyśleć, ułożyć to co stworze
za pare lat co będzie moim gralem?
ponoszę tę ofiarę by w jednym pozostać trwale
muzyka gra winyl się nie zmienia zmieniają sie twarze
to moja melodia w twarze nie chce mi się wierzyć
przepraszam, chcesz zatańczyć?