No i kurwa co?!
Widzę jedzenie i nachodzą mnie myśli: "Zjedz to, przecież to ci nie zaszkodzi, nie przytyjesz, przecież zaraz spalisz te kalorie"
I tak od kilku dni. Na ćwiczenia albo nie mam siły, albo nie mam czasu.
Potem wieczorami przychodzą wyrzuty sumienia:
Po co to robiłaś? Po co w ogóle cokolwiek jadłaś? Przecież dałabyś radę bez żadnego jedzenia. Żaden facet cię nie zechcę. Oni patrzą przecież od razu na figurę. Przecież to wstyd wyjść z takim baleronem na ulicę. Nawet nie da rady cię podnieść.
God, why?!
I jeszcze jak rodzice kupią lody, ciastka, drożdżówki?
Jak się temu opszeć? ;/
Od teraz mówię jedzeniu: NIE !
Będę wszystko robić, żeby jeść jak najmniej.
Tym bardziej teraz jak chcę się przenieść do innej, nowej klasy. A tam wszystkie chude ;/
Chcę spojrzeć na mój brzuch i być z niego zadowolona. Zobaczyć i poczuć mięśnie.
Czy to jest w ogóle osiągalne ?! :(
BIORĘ SIĘ ZA SIEBIE!
pomóżcie ;<