co ja bym zrobiła bez tego tańca, bez nieopisanego uczucia zatracenia, bez setek godzin na sali, bez tych krzoków, bez zajęć, bez tylko zrozumiałych dla nas żartów, bez wyjazdów, bez wybuchów euforii, bez rozsadzającej żyły adrenaliny przed występami , bez doprowadzania swojego ciała do kresu wytrzymałości, bez ćwiczeń, które wydają nam się nie do zrobienia, i bez tego uczucia, gdy po czasie je opanowujesz, bez skoków ze schodów przed teatrem, bez morderczych prób, bez chwil smutku, po których zawsze wychodzi słońce,
bez śmiechu aż do łez, bez tej niezastąpionej, tanecznej rodziny,
bez tej wspaniałej energii, którą to wszystko mi daje?
Nie wiem i nie chcę wiedzieć <3