Myślałam i myślałam... Białe chmurki zabarwiały się stopniowo na kolor waty cukrowej, Świat cichł...
I w końcu przypełzły Nykusie zaniepokojone moją dłuższą nieobecnością, a właściwie bardziej zirytowane tłumem smakołyków na dziedzińcu, których nie było można ruszyć.
Zaczęły coś tłumaczyć z cierpliwością i wrażliwościa godną tępego topora, więc nawet nie słuchając ich, ale na wszystko się zgadzając wróciłam do zamku...