Jak w tytule, w sobote było święto pizzy, więc obowiązkowo wylądowaliśmy w ukochanej pizzerie "Savonie" w Strzegomiu. Z mojego domu to kawał drogi, jak jesteśmy u Wojtka to rzut beretem, ale nieważne czy jesteśmy tu czy tu, bo warto tam pojechać. Niebo w gębie, to się najbardziej liczy. A nie kawałek tektury jak w niektórych sieciówkach-jedne raz wylądowaliśmy w Da Grasso i wiecej już nas tam nie widzieli. Patrząc na to zdjecie chętnie zjadłoby się znów savonę (nazawa pizzy- tak jak nazwa pizzeri:) ). I jak tu schudnąć jak Wojtek co rusz mnie wyciąga na "coś dobrego" :P.
Swoją drogą wczoraj zrobiłam makaron z brokułami i piersią z kurczaka i sosem serowym. Pycha! Chyba jedyny plus lenistwa to to, że trochę zaczęłam pichcić. Na co wcześniej głowy nie miałam.
A tymczasem idę zrobić naleśniki ze szpinakiem :D
See you soon.
P.S. Zauważyłam, że w pewnym stopniu jestem uzależniona od sosu czosnkowego :P