Wybraliśmy się wczoraj na Kolorowe Jeziorka. Czym są i jak wyglądają można zobaczyć tutaj i tutaj:).
W internecie wyglądają ładniej, ale sama wycieczka jest lapsze niż siedzenie w domu. Na początku pojechaliśmy do Kowar gdzie poprowadziła nas trasa z Google mapy. Okazało się, że jest mnóstwo takich osób jak my, których kierują wszyscy na Marciszów, a z tamtąd już są znaki turystyczne. Więc w efekcie zrobiliśmy kółko, ale o godzinie 16 dotarliśmy na miejsce (wyjechaliśmy przed 15 :P.). Na miejscu spotkał nas specyficzny zapach, ze wzgędu na piryt tam obecny. Potem drobne rozczarowanie, bo same jeziorka nie wyglądały tak jak na prezentowanych zdjęciach w internecie, gdyż trafiliśmy na moment kiedy to woda w jeziorze "zakwita". Tak więc jezioro purpurowe jak widać na zdjęciu 3 jest bardziej brudno-żółte, a błekitne bardziej zielone (zdj.5). Mimo to był to ciekawie spędzony czas. Wokół jeziorek i na całym terenie było pełno krzaków jagodowych-pyszności :D.
1. Wojtek po zjedzeniu kwaśnej jagody.
2. Mama pod tunelem wyrobionym przez wodę w skałach pirytowych.
3. Wspomniane purpurowe jeziorko.
4. Tata:).
5. Błękitne jeziorko.
6. Ujęcie Wojtka : ja poprawiająca kolczyki, mama smarkająca i tato idący dalej :P
7. Moje artystyczne ujęcie:P.
8. Wojtek z mamą zbierający jagody.
9. Wojtek obowiązkowo pod tunelem.
10. Jagody, których nazbieraliśmy sobie trochę i zrobiliśmy pyszną polewę na lody wieczorem:D.
11. Wspomniany tunel.
Nie dotarliśmy na zielony staw, chociaż byliśmy już blisko, mimo to zawróciliśmy, bo zerwał się zimny wiatr, a sam zielony staw okresowo wysycha więc szkoda nam było iść pooglądać wyschniętą kałużę :P.
Jutro wrzucę zdjęcia z soboty, bo w sobotę nie miałam na to czasu.
w ogóle jaki zapach ma piryt? zaiste ciekawa sprawa, stęchłym żelazem pewnie, ale w sumie to nie mam pojęcia :)