I po raz tysięczny w swoim życiu mam anginę. Umrę na wątrobę. Wstaję rano biorę tabletki osłonowe na zołądek, potem jem śniadanie i biorę antybiotyk z probiotykiem. Wieczorem znów antybiotyk i probiotyk. Odstawiłam witaminy żeby wątroba chodź trochę odpoczeła. A wszystko przez to, że wypiłam jogurt prosto z lodówki. Naprawdę mam tego dość!
Miałam w sobotę jechać na Śnieżkę, ale już jest to wykuczone, tak więc drugi weeked skromnych wakacji spędzę w domu.
Jutro jadę po ostatni wpis z Języka angielskiego. Nie wiem jaką mam ocenę, bo babka nie dała tego na ogłoszeniach, ale myślę, żę zdałam. Pisemny był dość łatwy, bo słówka i gramatyka była ta sama co na zajęciach w ciągu semestru. Jedynie jedno zadanie, w którym musiałam ułożyć pytania do dialogu. Kompletnie nie wiedziałam w jakim czasie ułożyć te pytania. Z kolei na ustnym trafiłam na Lifestyle- zagadnienie miałam opracowane na zajęciach i sprawdzone przez wykładowcę, ale jak przyszło mi mówić to podejrzewam, że treść merytoryczna była dobra, ale gramatyczna i wymowa niezbyt dobra. Aby tylko mieć to przodu ;P.
Ładowałam cały dzień baterie a w końcu nie chciało mi się iść z aparatem na dwór ;). Może jutro mi się to uda.
Mam wakacje praktycznie od piątku, ale w sumie to całe dnie nic konkretnego nie robię, pomagam w domu, po obiedzie albo usnę albo kręcę się po podwódku szukając jakiegoś zajęcia. Chyba czas mocno rozejrzeć się za pracą. Będą z tego chociaż jakieś pieniądze :P.
Siedzę w lóżku i zrobiłam wam zdjęcie mojej nocnej lampki, ale zrobiłam je tak aby nie uchwycić bałaganu w pokoju. Co jak co ale w wakacje tracę chęci do sprzątania. Jutro muszę umyć w końcu okna !
Bye :*