I zdjęcia z Poniedziałku wielkanocnego, tyle, że po powrocie z zalewu poszliśmy z rodzicami do sichowskiego lasu :).
A w lesie wiosna można powiedzieć śmiało, bo zawilce już zakwitły ;).
Uwielbiam robić zdjęcia panoramiczne, takie jak to na których są rodzice. Pokazuje to całą przestrzeń, w której byliśmy a nie tylko urywek.
Dziś popadał deszcz i w sumie to dobrze, bo wczoraj musiałam podlewać rzodkiewkę i sałatę. A tak to od razu od wody zrobiło się zielono, żywopłot strzelił liśćmi i trawa ruszyła.
A dziś pojechałam na praktyki tylko po to żeby się dowiedzieć, że mogę jehać do domu. W sumie to dobrze, bo wstałam rano i już zrobiłam projekt na hydrologię, jeszcze przepiszę go w word'zie i zostanie mi ang. na poniedziałek.
Tato znalazł na polu naszego kota- Tymoteusza vel Rudego. Mówił, żę albo coś go zagryzło, albo zwyczajnie zszedł z tego świata. Ale pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna niestety :(. Dlatego też na koniec dałam zdjęcie, na ostatnie przypomnienie go.
Swoją drogą mieliśmy już 5 rudych kotów i z każdym coś się stało. Na szczęście Marusia trzyma się dobrze, tylko nie chce jeść tabletek na robaki. Przez co jest chuda i nie ma apetytu- franca.
Przez ten tydzień wolnego mam lenia- ogromnego!
Bye :*