Zdjęcie z Matołem. Trochę nie wyszło, ale ujdzie. Robiła moja friend Ania (Lecheval).
Nie pamiętam kiedy ostatni raz aktualizowałam swojego pb, aż mi wstyd, ale tak jakoś wyszło. Nie byłoby nawet o czym pisać, bo od ostatniego piątku mam przymusowy areszt domowy. Załapałam jakiegoś paskudnego wirusa, poszłam do mądrej pani doktor, dostałam antybiotyk i żegnajcie wypady z domu, żegnajcie koniki. Mama do tego stwierdziła, że skoro i tak muszę siedzieć w domu, to może bym się za jakieś porządki wzięła. Super!!!!!!!!!!!!!. Dzisiaj cudem udało mi się wyrwać do mojego kochanego Macioła. Co prawda nie jeździłam na nim, tylko go przelonżowałam, ale tak strasznie brakowało mi ciepła jego wielkiego cielska i tego spojrzenia i mogłam się do niego w końcu przytulić, a to już i tak dużo (jak dla mnie).
Zastanawiałam się ostatnio czy konie rozumieją kto jest ich właścicielem. Oczywiście, gdy ma się możliwość trzymania ich koło domu, to pewnie tak, ale kiedy stoją w tzw. "hotelu", to czy wiedzą kto jest ich prawdziwym właścicielem? Anka twierdzi, że tak bo Macioł traktuje mnie inaczej, ale ja się nad tym ciągle zastanawiam. Owszem lubi mnie bo się nim zajmuję, ale chyba to wszystko. Dla niego pewnie równie dobrze mógłby to robić ktoś inny.
Jutro znowu muszę iść do lekarza bo po tych antybiotykach nie czuję się ani tochę lepiej, a dość mam już siedzenia w domu. I muszę w końcu wsiąść na Macioła, muszę. Najwyżej dostanę zapalenia płuc, ale ja już dłużej nie wytrzymam. Dzień bez kilku choćby chwil na końskim grzbiecie to dzień stracony.
P.s ale by dzisiaj Macior Pioniera skopał, taki mały koń, a taki wojowniczy.
Pozdrowienia dla:
Anuli
Czamara88
westalka69
amore89
agatadama
malejestpiekne
pelzusia
pizgolek
jagienka369
piyada
wanilcia
antoszthehorse
lordowa
i innych o których być może zapomniałam