jutro skończy się listopad.
cudownie.
w końcu.
udało się.
cały czas mam ochotę gdzieś uciec, do miejsca, gdzie będę robić to, co kocham. tam, gdzie nic i nikt nie nakazuje mi działać schematycznie. jak dzisiaj wsiąde do pociągu to będę rozdarta na dwie magdy. bo wlasciwie to co by sie stalo, gdybym pojechala sobie gdzies w drugi koniec Polski i zamieszkała gdzieś na ulicy? moze wtedy w kopncu bylabym szczesliwa, wolna, prawdziwa i zadowolona z każdego,nawet najbardziej beznadziejnego dnia? znalazlabym tam ludzi, ktorzy nie mają pieniędzy, ale maja serce. bo przeciez albo jedno, albo drugie... nie, i tak znam sie za dobrze, wroce jeszcze dzis wieczorem, od razu po wypełnieniu schematu tylko po to, aby zrobić kolejną rzecz, taka jak wszyscy. ale czy tak musi byc? nie musi, ale bedzie.
http://www.youtube.com/watch?v=sLjrj10J9-A