Dotknij mnie. Dotknij mnie słowem, tak jak zawsze to robisz. Zdecydowanie za rzadko.
Mimo, że ból, smutek i słabość wcale wtedy nie znikają daleko, dajesz mi parasol na ten deszcz.
Pytasz. Czekasz na odpowiedź.
Czekaj częściej i dłużej, i bliżej i patrząc mi w oczy.
Wiem, że zbyt mocno Cię uosabiam z moim świętym spokojem. Ale kto mi zabroni choć w myślach dotykać Twych skroni?
Dopóki umysł mam w miare trzeźwy, a pamięć trwa na swoim miejscu, mogę uciekać myślami do Ciebie, z Tobą, choć wiem, że byś nie chciał. Pewnie ja sama nie do końca bym chciała, ale te dreszcze i zaciśnięte gardło, to ciepło i uśmiech gdy czekam na Twoje słowo. Ten blask w moich oczach gdy o mnie myślisz.
Myśli.
To tylko myśli... są tylko iluzją tego czego nie ma i nigdy nie będzie. I nigdy nie było.
Nigdy mnie nie obejmiesz tak czule jakbym chciała, nigdy nie znajdziesz mojej dłoni pod swoją, nie dotkniesz policzkiem moich rumieńców, nie zamkniesz mi oczu przed snem.
Nie nazwę tego miłością, bo by się obraziła. Ale czyż inne uczcucie nie może być równie piękne? Nie bądźmy jednostkowi, nie bądźmy monotonni zostawiając pole do popisu tylko i wyłącznie miłości.
X.
Jesteś moją inspiracją. Hmm... pewnie tak bardzo byś się na to nie zgodził. Pewnie byś o mnie zapomniał.
Ale co mnie to obchodzi? Nie muszę Cię pytać o zgodę czy chcesz być moją świeżością. Nie muszę i to jest piękne.
Użytkownik freckly
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.