Czasem wydaje mi się, że wszystko i wszyscy, którzy mnie otaczają są ustawieni przez jakiś scenariusz. Ze są tylko aktorami, że wszystko, co się dzieje jest dopasowane tak, żebym to w ten a nie inny sposób przeżył. Że nie ma żadnych Stanów, Nurburgringu ani angielskich wiosek, jest tylko to, co wokół mnie i miejsca, które odwiedziłem. I że kiedyś okaże się, że faktycznie tak jest i wszyscy podziękują mi za udział w... eksperymencie? I to wszystko się skończy. Po części dobrze, z drugiej strony nie. Tylko co będzie potem, gdy gratualcje za udział w projekcie się skończą? Wszyscy pójdą do domów, o ile jeszcze będą, i wypiją herbatę? Nie sądzę. Jeśli ta cała sceneria i ludzie nie znikną, będzie dziwnie. Co będzie potem?...