photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 MARCA 2015

Idę w rozczarowanie jak w ogień, jak w piekło. Wiem, co mnie spotka i nie muszę czytać horoskopu. Zawsze zaczyna się tak samo, tak samo przebiega i tak samo się kończy.

Ale nie ma czegoś takiego jak czysta karta, bo wszędzie, gdzie idziemy zabieramy siebie, prawda?

 

Niby jestem dużo mądrzejsza niż kiedyś, tak bardzo dorosła, wiem co robię - dopóki nie pójdę na imprezę i nie zrobię tego, co umiem najlepiej już od bardzo dawna - czyli nie wpakuję w siebie mieszanki alkoholi i innych substancji. I potem znowu uświadamiam sobie, że mam okropny problem ze sobą który wychodzi na imprezach. I gdy trzymam się za ręce z jakimś przypadkowym typem, a potem będąc na dole w toalecie słyszę to, co mówią na górze jego kumple "okej, dziewczyna jest ładna, okej! ale..." i tu nie dosłyszałam, ale błagam Nieistniejącego aby to nie było słowo 'łatwa', bo go nienawidzę, a przecież wiem, jaka jestem.

 

Przekonuję siebie, że wyjazd na stałe gdzieś daleko jest tym, czego pragnę - że tego właśnie szukam, życia pełnego podróży i wyzwań. Jest mi bardzo ciężko się przyznać, że pragnę tylko miłości, że szukam akceptacji. Takie proste marzenie jakie mają setki, tysiące, miliony ludzi, marzenie jakie ma każdy człowiek. A ja przecież jestem taka inna, taka wyjątkowa - i tu nagle przyznaję, że szukam po prostu miłości? Takiej zwykłej, prostej i takiej codziennej? Po prostu, drugiej osoby, która by mnie rozumiała, która by uważała że jestem najpiękniejsza na świecie, stała za mną i broniła mnie. Żebym miała gdzie uciec. Żebym nie musiała brać garściami tego, czego nie chcę, byleby tylko czymś zapchać dziurę odrzucenia. 

 

 

Przez całe życie udaję, że jestem siódemką, jednak nie jestem niczym więcej niż czwórką z trzecim skrzydłem.