Moje najcudowniejsze <3
Rozbiegane, pulchniutkie, do zacałowania <3
Kolejny miesiąc za nami, a wraz z początkiem nowego.. kolejne zmiany u Nas ! :)
Wracam do siedzenia z Zosią w domu :)
a czemu tak ? no bo tak było w planie ;) nowa praca miała być na miesiąc, a szukam teraz takiej, która spełni moje wymagania. pewnie ktoś mógłby pomyśleć, że zamiast brać cokolwiek co znajdę jeszcze stawiam jakieś wymagania, ale ostatni miesiąc wiele mi uświadomił. pracowałam po 12h, tęskniłam bardzo za Zosią i nie chce żeby ominęło mnie jeszcze więcej nowych rzeczy, których ona się teraz uczy. mam nadzieję, że znajdzie się praca, która mnie zadowoli. póki co będę mieć pracę dodatkową w domu, także zupełnie nudzić się nie będę ;)
tydzień temu byłam na zawodach powiatowych u tych moich strażaków. przejście od bramy do namiotu sędziowskiego zajęło mi.. 1,5h ! a z samych zawodów to widziałam tylko bojówke dziewczyn z mojego OSP :D pewnie też niekórych zastanawia to co ja takiego robiłam... a no jak tylko któryś ze strażaków mnie zobaczył musiałam podejść, przywitać się, zdać relacje co u mnie.. zaskoczyli mnie tym bardzo, bo nie spodziewałam się aż takiego miłego przywitania. jak stałam z którymś podszedł zastępca dowódcy JRG i mówi "Ewelina weź no wróc do nas" to pytam czy się stęsknili, że mam wrócić a on "niee, aleee wróć.." no i jak ich nie lubić :D od kilku usłyszałam, że brakuje im tego mojego przesiadywania u nich na bajerce. a nowa stażystka im chyba nie przypadła do gustu.. :D po tych kilku godzinach z nimi (tak, pojechałam na chwilę zobaczyć tylko co się dzieję i miałam wrócić zaraz do domu, ale jak widać tam się tak nie da) na prawdę zauważyłam, że ten czas, który spędziłam z nimi coś wniósł. że na prawdę w jakimś stopniu przyzwyczaili się do mnie i tego mojego przesiadywania z nimi. i chyba zupełnie świadomie mogę powiedzieć o nich "moje strażaki" :) bynajmniej niektórzy z nich są "moi" :D jak mówiłam któremuś że ta praca jest tylko do końca miesiąca to spytał czy nie mogłabym wrócić jeszcze na staż. niby takie błahe rzeczy na prawdę są bardzo miłe :) i będąc tam nadal czułam się jak u siebie. także pewnie w niedługim czasie zawitam tam znów ;)
mimo tego, że ostatnio praca zdominowała moje życie znalazłam czas na porządki na strychu. pomijając fakt, że staram się je robić co jakiś czas to tym razem postanowiłam zrobić to tak na prawdę, czyli pozbyć się rzeczy, które są zbędne a nie wmawiać sobie że jeszcze się przydadzą. tak, jestem takim chomikiem, że najchętniej wszystko bym na strych wyniosła bo "przyda się jeszcze".. ale efekty mojej ciężkiej pracy są. zniknęło milion małych pudełeczek, a na ich miejsce pojawiło się mniej ale dużych. nie wspomnę o tych wszystkich rzeczach które wyrzuciłam do pieca.. ale po tych porządkach jest mi jakoś lepiej na duszy. zawsze sprzątanie było dla mnie najlepszą metodą na odreagowanie negatywnych emocji ;) w dalszych planach jest zrobienie takich gruntownych porządków w całym domu, dosłownie od góry do dołu. przy Zosi będzie to ciężkie, ale co innego będę robić póki nie pójdę do pracy ;)
a co u samej Zosi ? no tego to nie jestem nawet w stanie opisać ;) nie dość, że nie potrafi usiedzieć na miejscu, ciągle gdzieś jej się spieszy to jeszcze rośnie mi mała awanturnica. jak coś jej nie pasuje to potrafi czasem tak dyskutować, z taką złością, że nie wiem co się dzieje. uwielbia gotować (musiałam jej kupić garnuszki bo notorycznie zabierała moje), czytać (szczególnie lubię patrzeć jak czyta książki trzymając je do góry nogami, a mówi przy tym tyle jakby faktycznie już potrafiła coś przeczytać), tańczyć, robić pranie (nie tylko wkładać i wyjmować ubrania ale największą frajdę sprawia jej kręcenie tym do ustawiania, szczególnie wtedy kiedy coś już się pierze!), jak tylko wyptrzy gdzieś długopis to od razu łapie się za niego i pisze po tym co akurat ma pod ręką czyli zazwyczaj po książeczkach (dobrze, że zmywacz potrafi z każdej usunąć autografy mojego dziecka), no i największa z możliwych zabaw to zabieranie telefonu czy kluczyków, które są w polu widzenia (tego chyba nie da się zmienić). wczoraj co jakiś czas przychodziła, przytulała się, a ja trzymając ją w ramionach czuję, że obejmuje cały mój świat. nic nie daje tyle radości co ona. no a ta mała cwaniara jak coś zbroi a ja zwróce jej głośniejszym tonem uwagę to przekrzywia główke na boki tak, że nie da się nie uśmiechać.
jest jeszcze coś czym Zosia mnie rozczula do granic.. w pokoju zwanym salonem na ścianie wiszą ramki. jedna z nich w tym pokoju jest jeszcze z czasów przed ślubem. Zosia wchodząc do pokoju leci właśnie do tej ramki, śmieje się, robi "papa" i woła "dziadzia".. tak, to ramka, w której są zdjecia mojego Taty ze mną i moim bratem. nie jestem w stanie słowami opisać co się dzieje w moim sercu i w mojej głowie jak widzę co ten mały nieświadomy niczego człowieczek robi. ta radość w jej oczach jak patrzy na te zdjecia.. za każdym razem łzy napływają mi do oczu. wiem jak Tata by się cieszył gdyby doczekał czasów bycia dziadkiem. tak bardzo już na to czekał.. a nawet jak idziemy na cmentarz, Zosia tylko spojrzy na zdjęcie i z radością woła "dziadzia" i macha.. nie wyobrażam sobie żeby miała nie wiedzieć, o tym, że jest drugi dziadek ale nigdy nie przypuszczałabym, że ona może aż tak reagować już teraz..
teraz będziemy mieć dużo czasu dla siebie. cieszy mnie to, a z drugiej strony przeraża trochę fakt, że znów nie będę miała codziennego kontaktu z ludźmi. no ale w sumie zaraz wracam na studia, zacznie się pisanie pracy licencjackiej a co za tym idzie będę musiała odwiedzić straż w celu zdobycia wielu potrzebnych informacji. i mam nadzieję, że w niedługim czasie wszystko będzie tak jak bym tego chciała.
no i liczę, że teraz będę mogła zaglądać tu troszkę częściej, a jak nie tu to chociaż na instagrama bo tam też nie mam kiedy zajrzeć na spokojnie.
a teraz czas wykorzystać chwile kiedy Maleństwo śpi. książka i ciasteczka czekają, brakuje tylko gorącej herbatki i mogę zbierać siły na cały kolejny tydzień :)